Kinga Kułach w wywiadzie dla ZgórLalka

Rękodzieło w Polsce jest niedoceniane, jednak jest o wiele lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Grupa bardzo świadomych odbiorców jest coraz większa i tacy pojawiają się właśnie w galeriach. A chińszczyzna niech pozostanie na straganach. Każdy ma to co chce i jaki jest jego gust, nie mnie to oceniać. Kicz też jest formą sztuki...

  • Kinga wiem, że zajmujesz się tworzeniem pięknego rękodzieła, zatem czujesz się artystką?

- Czy czuję się artystką, a kto to jest artysta? Tworzę to co czuję, to jak odbieram świat i otoczenie. Ktoś kiedyś mi powiedział, że w życiu chodzi o to, aby nie być “takim błotkiem” czyli byle jakim, zwykłym, szarym człowiekiem i to stało się moim mottem życiowym. Tworzę, aby nie zwariować w tym „szalonym” świecie. Daje mi to wolność, bo robię to co chcę i nikt mi nic nie narzuca. Jest to mój tzw. „wentyl bezpieczeństwa”. Jeden będzie biegał, aby upuścić emocje, a ja tworzę. 

  • Na czym polega sztuka, którą tworzysz, opowiedz o niej kilka słów.

- Robię bardzo dużo różnych rzeczy. Maluję obrazy w technice akryl i akwarela na starym drewnie oraz na szkle. Wykonuję biżuterię, kieliszki z butelek (bardzo mi się podoba idea upcyklingu), no i moje ukochane witraże. Zawsze, kiedy odkrywam kolejną technikę, kolejną formę sztuki to wydaje mi się, że już nic nowego nie wymyślę, a potem znowu wpada mi do głowy nowy pomysł i znów trzeba zabrać się do pracy. Jestem niespokojną artystycznie duszą, lubię mieszać techniki, materiały, style. Zazwyczaj motywem przewodnim jest roślinność, no i oczywiście anioły. Mimo że jest to oklepany temat to i tak je kocham. Lubię również wplatać w moje prace, czasem nieoczywisty, folklor.

  • Kiedy i skąd wziął się pomysł na Twoją twórczość?

- Od zawsze lubiłam tworzyć. Nie bawiłam się lalkami, ewentualnie sama je zrobiłam. Po podstawówce - “Plastuś” (Szkoła plastyczna im. A. Kenara), później, chwila przerwy…

Moją głowę oraz czas zajęły dzieci i proza życia. Gdy dzieciaki podrosły zaczęłam zabawę ze sztuką, każdą wolną chwilę spędzałam na malowaniu, rysowaniu, klejeniu i wycinaniu czegoś. Witraże robię dzięki mojemu mężowi, który wiedząc, że jest to moje marzenie któregoś dnia w formie niespodzianki wysłał mnie na kurs witrażu. No i wtedy przepadłam… Pamiętam uczucie, kiedy pierwszy raz przecięłam szkło. Cięcie i łamanie szkła to najpiękniejszy dźwięk na świecie.

  • Skąd czerpiesz inspirację?

-  Nie umiem powiedzieć skąd czerpię inspirację. To siedzi i kiełkuje we mnie. Czasami zobaczę deskę i widzę już na niej namalowanego anioła tylko trzeba go tam umieścić. Na spacerze, kępa roślin albo wiecheć suchych traw jest już prawie gotowym obrazem. Stara butelka jest już prawie kieliszkiem tylko muszę poświęcić chwilę, żeby go zrobić.

  • Jak wygląda tworzenie witraży, aniołów, ile czasu trwa praca nad jednym dziełem.

- Tworzenie witraży jest jak układanie puzzli, ale najpierw trzeba je sobie zaprojektować później wyciąć i zespolić. To najbardziej czasochłonna, ale i satysfakcjonująca część mojej twórczości. A anioły same się robią, one są ponad czasem i przestrzenią ?

 Kiedy schodzę do pracowni, po “chwili” przychodzi do mnie mąż i pyta czy jeszcze żyję?

  • Wykonujesz wszystko sama, czy zdarza się, że potrzebujesz czasem męskiej ręki do pomocy?

- Większość robię sama czasem korzystam z pomocy męża i taty, gdy trzeba coś przeciąć, dociąć, doszlifować, zrobić ramę do obrazu. Dziękuję im za cierpliwość i pomoc.

  • Gdzie możemy znaleźć, kupić Twoje rękodzieła?

- Moje prace głównie można znaleźć w galerii Czerwony Dwór przy ul. Kasprusie oraz w galerii Pod Makiem na Krupówkach. Z tego miejsca chciałabym podziękować za miłą współpracę ?

Umieszczam swoje prace również w Internecie na profilach pod nazwą Szklane Puzzle.

- Facebooku https://www.facebook.com/szklanepuzzle/

- Instagramie https://www.instagram.com/szklanepuzzle/

  • Czy Twoje dzieła są powtarzalne czy też są to pojedyncze egzemplarze?

- W galerii można kupić drobne witraże, te robię w większych ilościach przygotowując je według własnych szablonów. Większe formy wykonuję w pojedynczych egzemplarzach. Pozostałe rzeczy nie są do powtórzenia to przecież ręczna robota, której nie da się dwa razy tak samo odtworzyć.

  • Jakie są Twoje odczucia, gdy widzisz, jak chińszczyzna zalewa Podhalański rynek?

- Rękodzieło w Polsce jest niedoceniane, jednak jest o wiele lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Grupa bardzo świadomych odbiorców jest coraz większa i tacy pojawiają się właśnie w galeriach. A chińszczyzna niech pozostanie na straganach. Każdy ma to co chce i jaki jest jego gust, nie mnie to oceniać. Kicz też jest formą sztuki ;)

  • Widziałam robioną też przez Ciebie biżuterię, opowiedz Nam o niej, na czym polega jej wyjątkowość?

- Tworzenie mojej biżuterii to długotrwały proces. Zaczyna się na wiosnę od zbierania kwiatów i suszenia ich metodą prób i błędów. No a potem zabawa na całego - układanie, komponowanie i zalewanie żywicą. Praca zegarmistrzowska, ale daje dużo satysfakcji. No i myślenie co by tu jeszcze zalać może piórko, kawę lub inne ziarna. Zobaczymy co jeszcze wymyślę.  

  • Czujesz się spełnioną kobietą zawodowo?

 - Czy jestem spełniona zawodowo? To bardzo trudne pytanie, bo ja funkcjonuję jakby na dwóch płaszczyznach. Praca zawodowa jest tylko, aby zarobić na życie i ona nie ma nic wspólnego ze sztuką. Część artystyczna to bardziej dla przyjemności i co mnie bardzo cieszy, nareszcie  nie odkładam moich prac za szafę tylko idą w świat. Coś po mnie zostanie może prawnuki powiedzą - To moja babcia malowała. Tu jestem spełniona, ale jeszcze nienasycona.

 

Rozmawiała:Jasmina Sabatini-LalkaZgór 

                                                                     Kinga Kułach

liczba odwiedzin: 186