Moja metamorfoza, czyli ciąg dalszy listu do "kurek domowych"...
Może nie potrafisz zaplanować poszukiwania celu, idziesz tam, dokąd niosą Cię twoje nogi. Spotykasz na swojej drodze miejsca, ludzi, sytuacje których kompletnie wcześniej się nie spodziewałaś/eś. Ta droga może być ciekawa, spontaniczna, ale i wyboista. Czy łatwiejsza? Nie wiem, ale może można było się lepiej do niej przygotować. Prawda?
Witam serdecznie wszystkich sympatyków portalu Zgórlalka.
W dzisiejszym felietonie dowiecie się w jaki sposób dotarłam do „miejsca”, w którym obecnie jestem. Poprzez zaistniałą sytuację mam przyjemność przekazywać Wam różnorodne treści, które dla Was wybieram i poprzez portal przekazuję.
Wspomniałam w ostatnim publikowanym tutaj liście, który wówczas dedykowałam kobietom („kurkom domowym”) o swoich wewnętrznych turbulencjach ...Uzewnętrzniłam się przed Wami mając na celu pokazanie jak bardzo kobiety mają potrzebę być, a może lepiej powiedzieć czuć się „ważnymi”, nie tylko dla rodziny, przyjaciół, innego człowieka, ale również świata. Niezależnie od sytuacji życiowych, w których aktualnie każda z Nas się znajduje, uważam (a jest to moje subiektywne zdanie), że absolutnie każda z Nas nie urodziła się po to, aby tylko BYĆ! Człowiek ma do zaoferowania światu „COŚ..." Naszym zadaniem, misją każdego człowieka jest między innymi odkrycie zagadki, którą otrzymaliśmy jako bilet/przepustkę w dniu naszych narodzin. Każdy z Nas przyszedł na świat w jakimś celu, dążymy więc też do jego odkrycia. Droga każdego z Nas w poszukiwaniu tego „czegoś...” jest różna, bywa długa, czasem trudna. Jednym przychodzi z łatwością, inni poszukują sensu bytu na naszym globie przez długie lata. Niektórym z Nas udaje się odnaleźć sens, inni zaś nie znajdując go odchodzą. To smutne…
Tak więc i ja dążę do odkrycia zagadki ukrytej w moim bilecie, otrzymanym prze ze mnie w dniu moich narodzin. Dzisiaj nazwałbym Go „wirtualnym biletem”. Jest jak Bitkoin (wirtualna waluta); niby nie ma a jednak istnieje. Czasem nie widzimy sensu poszukiwania czegoś co nie jest przez człowieka namacalne, zresztą podobnie jest z wiarą...Rozmaitość człowieczeństwa polega między innymi na interpretacji głębszych ideologii życiowych. Jednak niezależnie od człowieczych różnić, większość z Nas poszukuje” tego -czegoś…".
Wyobraźmy sobie, taki banalny przykład:
Wychodzisz z domu bez celu...
Nie! Dla mnie na tym etapie, w którym obecnie jestem, jest to już nie możliwe. Tu znowuż, kwestia interpretacji...Możesz powiedzieć wychodzę, idę niezależnie, gdzie. Idę tam, dokąd zaprowadzą mnie dzisiaj moje nogi. Nie planuje tego wyjścia, po prostu wychodzę. Jednak po głębszej analizie, coś było jednak przyczyną decyzji o wyjściu. Czyli może nie miałaś/eś celu, dokąd idziesz (zupełnie nie zastanawiałeś się nad tym) ale zapewne miałaś świadomość tego, dlaczego chcesz wyjść.
Tak samo jest z odkrywaniem celu życia.
Może nie potrafisz zaplanować poszukiwania celu, idziesz tam, dokąd niosą Cię twoje nogi. Spotykasz na swojej drodze miejsca, ludzi, sytuacje których kompletnie wcześniej się nie spodziewałaś/eś. Ta droga może być ciekawa, spontaniczna, ale i wyboista. Czy łatwiejsza? Nie wiem, ale może można było się lepiej do niej przygotować. Prawda?
Podjąłeś decyzję o wyjściu, poszukujesz czegoś, czasem lepiej byłoby zaplanować cel swojej „wycieczki”. Wówczas Twoja „droga poszukiwania” byłaby mniej zaskakująca, być może dla niektórych z Was łatwiejsza.
Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Za to wiem, jak wygląda moja aktualna droga ku odkryciu własnej zagadki.
Kochane przez ostatnie lata żyłam chwilą, nic nie planowałam, szłam przed siebie biorąc to co dawał mi los dnia. Godziłam się z tym, myśląc, że tak ma być! Nie sądziłem, że mogę cokolwiek planować, no może oprócz planów dnia codziennego. Co ugotuję? Co mam do zrobienia dzisiaj, takie tam małe drobne plany. Dlaczego nie planowałam swojej przyszłości (drogi), nie wyznaczałam sobie żadnych konkretnych celów? Nie byłam świadoma, że tak można i trzeba. Zupełnie bez sensu szłam przez życie potykając się, zaskoczona przebiegiem własnej podróży. Ile łatwiej byłoby gdybym wcześniej przygotowała się do niej, zaplanowała ją, zaczęła od wytyczenia jej celu. Być może nie udałoby mi się wcale tam dotrzeć, ale moja droga, podjęta przeze minie próba byłaby prostsza, a przede wszystkim świadoma.
Taka, którą obecnie podążam.
Życzę i Wam, świadomej podróży w poszukiwaniu odpowiedzi na waszą zagadkę, pamiętajcie o swoim bilecie…
Jasmina Sabatini-LalkaZgór