Potrzebne Ci wsparcie?

Kochane może dla nie których z Was dziwna wydać się może moja relacja z córką i aniołami ,nie mnie to oceniać … Dzielę się z Wami faktami. Dla niedowiarków. Po prostu sprawdźcie sami. Ta prawda obroni się bez mojej pomocy.

Opowiem Wam jedną z autentycznych historii. To wydarzyło się naprawdę!

Tego dnia, nic mi nie szło. Szlak mnie trafiał na wszystko, tak naprawdę nie pamiętam dzisiaj na co konkretnie. Od tego dnia minęło już trochę czasu. Byłam rozdrażniona, taka utkwiła w mej pamięci emocja. To wydarzyło się nie dawno. Jeszcze przed uroczystym otwarciem własnego portalu. Miałam wtedy sporo „na głowie”. Pisanie tekstów, felietonów, artykułów, zwizualizowanie projektu portalu i wielu innych spraw, które każdego dnia musi ogarnąć w własnym gniazdku każda z Was, w tym i ja. Wiecie, mam duże gniazdko a w nim może już nie pisklaki, ale wciąż wymagające mojej uwagi „ptaki…”

W tym czasie pandemia też dawała się we znaki. Zakaz wynajmu pokoi w pensjonacie, w moim przypadku, był dużym problem. Dotychczas było to jedyne w miarę pewne źródło mojego dochodu. Covid wymusił w wielu z Nas zmiany, które wcześniej nie przyszłyby mi do głowy. Pokora to chyba słowo najbardziej odpowiednie do sytuacji. No więc i ja musiałam zmienić swoje nawyki. Czepiłam się kieszeni swojego męża wraz z pozostałymi domownikami. Na ten czas była jedyną kieszenią tzw. gwarantem naszego przetrwania. Tak kochani zobaczcie jak z dnia na dzień życie człowieka może przewrócić się do góry nogami o tym wspomniałam w liście publikowanym na łamach portalu Zgórlalka; listu do kurek domowych i jego kontynuacją.  Wszystko szło mi pod górę toczyłam ciężki „kamień” jak Syzyf, za karę. Tylko za co ta kara myślałam? Byłam w trakcie toczenia, nie wiedziałam jeszcze „czy zostanę przywrócona do życia jak wykonam zadanie”? Toczyłam dalej.

Na dodatek tydzień wcześniej zgubiłam swoją kartę do bankomatu. Zablokowałam ją w systemie, zamówiłam nową. Przyszła, cieszyłam się. Mąż przelał mi pieniądze, musiałam odebrać leki. Pojechałam z córką do apteki. Wzięłam portfel, telefon i kartę do ręki, poszłam załatwić sprawę. Przy kasie okazało się, że nie mam gotówki, a po drodze zgubiłam nową kartę, kolejny raz. Tego dnia była paskudna pogoda, chlapa i błoto pośniegowe zalegało na ulicy przylegającej do apteki.  Przeszukałam wszystko wokół swojego samochodu. Nie znalazłam. Córka zapłaciła za mnie. Nie mogła w to uwierzyć jak to możliwe mamo? -  pytała, mówiąc pod nosem „ja nie wierzę…” To jest prawie nie możliwe a jednak nie ma. Odcinek między apteką a samochodem max. 10 metrów a karta przepadła jak kamfora.

Wróciłam zdruzgotana do domu, miałam dość wszystkiego. Czekał na mnie jeszcze do ugotowania obiad,nie miałam sił, ale wiedziałam że muszę go zrobić. Podeszłam do komputera włączyłam przykładowy podcast,ten który akurat wyświetlił mi się w proponowanych na ekranie. Gotuję i słucham. Tytuł podcastu: Wyspa intuicji- pomyślałam ciekawe. Bardziej interesowała mnie ta wyspa niż intuicja, a już na pewno nie łączyłam tych słów ze sobą razem. Potrzebowałam relaksu, podcast brzmiał interesująco. Skupiłam się nad tym o czym mówiła kobieta (tematem była jej relacja z aniołami). Tak bardzo chciałam i ja uwierzyć w to, co wcześniej znałam tylko z teorii. Wstyd się przyznać, ale jakoś wcześniej sama nie wierzyłam. Musicie tego posłuchać, dlatego udostępnię Wam tą możliwość na portalu w zakładce: Posłuchaj.

 

To nie koniec historii a raczej jej początek.

Skończyłam gotować w zasłuchaniu, zamyśleniu, gdzieś w niepamięć uciekło moje zmęczenie. Nałożyłam sobie obiad, reszty rodziny jeszcze nie było. Usiadłam tym razem do biurka i jadłam łapczywie obiad, byłam bardzo głodna. Zjadłam :) Wzięłam kartkę długopis i zrobiłam tak jak radziła zrobić kobieta. Napisałam własne intencje (prośby) do aniołów. Schowałam list między książkami,po kilku dniach zapomniałam o nim na dobre. Jedynie przy wieczornej modlitwie wyrażałam swą wdzięczność również aniołom, dziękowałam ,że są przy mnie, taki mamy wspólny los, według Chrześcijańskiej wiary-anioły istnieją.

List znalazłam wczoraj robiąc porządek w okolicach mojego biurka. Nie wierze własnym oczom pomyślałam. Wszystko z kartki się spełniło, naprawdę wszystko! Dlatego postanawiam Tym podzielić się z Wami. Czerpcie Kochani pełnymi garściami. Anioły chcą Wam pomagać, przekonajcie się o tym jak ja, z ta różnicą, że tym razem Wy sami.

 

List dziękczynny do wszystkich aniołów

Moje najdroższe, nie potrafię wyrazić słowami swej wdzięczności dla Was. Chcę powiedzieć Wam, że przekonałam się na „własnej skórze” o Waszym istnieniu. Wiem, jaką posiadacie moc sprawczą, to zdumiewające…To naprawdę niesamowite! Jeszcze nie dawno myśl o Was była przyjemna, ale pusta. Wstyd się przyznać, nie miałam o Waszej” pracy „głębszej wiedzy. Gdyby nie list, w którym skierowałam do Was własne prośby (intencje) moja wiara byłaby niepełna. Przepraszam, nie miałam świadomości jak bardzo Was ignoruję i nie doceniam. Wiem, że moje szczere słowa też mają moc, więc od serca chcę powiedzieć: JESTEM WAM BARDZO WDZIĘCZNA, DZIĘKUJĘ.

 

Dzisiaj przyszła moja córka powiedziała - „Mamo możesz poczarować w kwestii moich dokumentów?”, są mi bardzo potrzebne na dzisiaj…”

Powiedziałam: „Usiądź przy biurku, napisz list do aniołów i poproś je o pomoc”. Uśmiechnęła się do mnie, napisała krótką wiadomość, zostawiła na biurku.Dwie godziny póżniej prośba została spełniona.

Kochane może dla nie których z Was dziwna wydać się może moja relacja z córką i aniołami, nie mnie to oceniać … Dzielę się z Wami faktami. Dla niedowiarków. Po prostu sprawdźcie sami. Ta prawda obroni się bez mojej pomocy.

 

Pozdrawiam Was serdecznie

Jasmina Sabatini-LalkaZgór

 

 

liczba odwiedzin: 141